Wojciech Wiśniewski: Potrzebujemy radykalnych zmian w planowaniu polityki zdrowotnej

Dodano:
Wojciech Wiśniewski Źródło: Archiwum prywatne / Wojciech Wiśniewski
Bez zdecydowanych działań, zwiększenia przychodów NFZ i radykalnej kontroli kosztów, negatywne zjawiska, które już dzisiaj dostrzegamy, będą coraz większe - mówi Wojciech Wiśniewski.

System ochrony zdrowia staje się coraz mniej dostępny dla pacjentów. Cały czas liczba pacjentów oczekujących w trybie pilnym rośnie, a jednocześnie bardzo dynamicznie właśnie mediana czasu oczekiwania, co pokazuje, że pacjenci mają coraz większe kłopoty z tym, aby dostać się do lekarza. Potrzebujemy radykalnych zmian w planowaniu polityki zdrowotnej – mówi Wojciech Wiśniewski, członek Komitetu ds. Ochrony Zdrowia Federacji Przedsiębiorców Polskich, zespołu doraźnego Rady Dialogu Społecznego ds. Ochrony zdrowia oraz Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia.

Adrian Dąbek, NewsMed: Z raportu Federacji Przedsiębiorstw Polskich wynika, że za kilka lat dziura finansowa w NFZ może wynieść nawet 250 mld złotych. Suma oszałamiająca. Co to może oznaczać dla pacjentów?

Wojciech Wiśniewski, ekspert ds. ochrony zdrowia Federacji Przedsiębiorców Polskich: System finansowania ochrony zdrowia w Polsce po 25 latach samofinansowania się ze składek, bo tak był zaprojektowany, stał się niestabilnym systemem składkowo-budżetowym.

System ochrony zdrowia, co wynika z naszego raportu, w coraz większym stopniu będzie zależeć od dotacji budżetowych, czyli tego, co nie jest gwarantowanym przychodem Narodowego Funduszu Zdrowia. Więc mamy do czynienia z sytuacją, w której z czasów niedostatku, bo od zawsze nakłady na ochronę zdrowia w Polsce były znacząco niższe niż średnia unijna, przechodzimy w czas, kiedy ten niedostatek jest jednocześnie zagrożony tym, że nie mamy pewności, że pieniądze budżetowe trafią do systemu, a już w 2028 r. zapotrzebowanie na środki budżetowe w zdrowiu sięgną 90 mld złotych rocznie. W tym roku – ponad 33 mld zł.

Wydatki budżetowe na zdrowie już za dwa lata będą wynosić więcej niż wydatki na program 800+. Więc tak naprawdę ochrona zdrowia będzie podlegać corocznemu targowi politycznemu w ramach pracy nad ustawą budżetową. No i pytanie, czy dla rządzących, jednych czy drugich, ważniejsza będzie ochrona zdrowia, czy też inwestycje kolejowe albo energetyka jądrowa.

To jest bardzo niebezpieczne zjawisko i staraliśmy się zwrócić nam na to uwagę. Tym bardziej że toczą się dwa procesy legislacyjne, które mogą tę dziurę pogłębić. Ona może być nieznacznie mniejsza, bo 216,5 mld złotych, jeżeli nie obniżymy składki dla przedsiębiorców, jeżeli nie będziemy procedować obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy podwyżkowej, który jest w Sejmie.

Przeciętny pacjent patrzy na kondycję systemu ochrony zdrowia przez pryzmat dostępności do specjalistów i terminów wizyt. Lekarze zarabiają coraz dzięki corocznej waloryzacji, więc teoretycznie to powinno sprzyjać lepszej dostępności do lekarzy. Tymczasem kolejki są coraz dłuższe. Dlaczego tak się dzieje?

Nie chciałbym wiązać kolejek z wynagrodzeniami, bo oczywiście te sprawy pośrednio są ze sobą związane, ale to nie jest tak, że wzrost lub spadek uposażeń wpływa na chęć realizacji świadczeń.

Widzimy, że system ochrony zdrowia staje się coraz mniej dostępny dla pacjentów. Cały czas liczba pacjentów oczekujących w trybie pilnym rośnie, a jednocześnie bardzo dynamicznie właśnie mediana czasu oczekiwania, co pokazuje, że pacjenci mają coraz większe kłopoty z tym, aby dostać się do lekarza. Potrzebujemy radykalnych zmian w planowaniu polityki zdrowotnej, zmniejszenia presji kosztowej na Narodowy Fundusz Zdrowia, bez stworzenia przestrzeni finansowej.

Metafora dziurawego wiadra w kontekście nakładów na zdrowie wyrządziła wiele złego, ale bez jakiegokolwiek zapasu finansowego trudno się spodziewać, że jakakolwiek reforma będzie wdrażalna. Bez podjęcia zdecydowanych działań, na przykład przyjęcia planu ratunkowego dla ochrony zdrowia, który jako FPP zaprezentowaliśmy w październiku ubiegłego roku, bez zwiększenia przychodów NFZ i radykalnej kontroli kosztów, niestety te negatywne zjawiska, które już dzisiaj dostrzegamy, po prostu będą coraz większe.

Niedawno powstała komisja, czy zespół deregulacyjny pod kierownictwem pana Rafała Brzoski. Gdyby miał pan zgłosić tam jakąś propozycję uproszczenia czy deregulacji zasad, reguł czy ścieżki, to co by to było w pierwszej kolejności?

Zgłosiliśmy do rządu nasze propozycje, więc możemy je zgłosić też do innych gremiów. Moim zdaniem trzeba znowelizować ustawę gwarantującą podwyżki w ochronie zdrowia w taki sposób, aby ta dynamika wynagrodzeń była mniejsza. Po prostu nie jesteśmy w stanie udźwignąć tych kosztów.

Musimy rozpocząć metodę ograniczenia dynamiki rosnących kosztów wynagrodzeń kontraktowych.

Należy połączyć składkę zdrowotną z chorobową w taki sposób, aby Narodowy Fundusz Zdrowia był żywo zainteresowany tym, aby było mniej zwolnień lekarskich. Proponujemy też wprowadzenie czasowego odpisu podatkowego w wysokości 10 proc. od wydatków prywatnych na zdrowie, który byłby rozliczany rocznie w ramach podatku dochodowego.

Powinniśmy usiąść do norm zatrudnienia, bo wiązanie personelu medycznego z pustymi łóżkami, na przykład urologicznymi, nie ma żadnego sensu i nie przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa czy dostępności opieki dla chorych. Więc tych pomysłów jest kilka.

Co do zasady, to one dotyczą zwiększenia przychodów Narodowego Funduszu Zdrowia, podwyższenia składki zdrowotnej, większej solidarności rolników i urealnienia przychodów, bo przychody NFZ są mniejsze od zapotrzebowania systemu na pieniądze, co może kończyć się wyłącznie coraz gorszymi sytuacjami dla pacjentów.

No i kolejna rzecz to kontrola kosztów, bo doszliśmy do momentu, w którym NFZ pada ofiarą kolejnych zobowiązań, które są na niego nakładane, na które nie otrzymał środków. Z tego powodu warto wyrazić solidarność z pracownikami NFZ, bo to, co się teraz będzie dziać, to nie jest kompletnie ich wina.

System ochrony zdrowia jest permanentnie niedofinansowany, a nie zawsze będzie można dosypywać kolejne miliony. A czy w obecnie istniejącym budżecie można coś poprzesuwać? Są jakieś rezerwy?

Biorąc pod uwagę, w którym miejscu się znaleźliśmy, ja tych rezerw zbyt wiele nie widzę.

Dlatego, że wiele wydatków w przypadku NFZ-u ma charakter sztywny. Pacjenci, którzy potrzebują opieki w szpitalach, przecież nie symulują choroby. Im trzeba udzielić świadczeń.

Musimy finansować POZ, no bo pacjenci potrzebują lekarzy rodzinnych. Wydaje mi się, że nie ma jakiegoś wielkiego ruchu finansowego, jeżeli chodzi o optymalizację. Możemy oczywiście to, o czym mówi Ministerstwo Zdrowia, lepiej zarządzać kolejką, bo system ma swoją określoną wyporność.

Są pewne rezerwy organizacyjne, ale bez stworzenia odpowiedniej przestrzeni finansowej naprawdę nie jest możliwe wdrożenie reformy, której oczekują polscy obywatele.

Część pacjentów ucieka, w miarę możliwości, do prywatnej służby zdrowia. Czy kondycja publicznej służby zdrowia może się odbić na dostępie do prywatnej?

Rynek prywatny w Polsce jest relatywnie płytki. W tym sensie, że Polacy mają niewiele oszczędności, według danych Narodowego Banku Polskiego tylko 8 proc. Polaków ma oszczędności przekraczające 50 tys. złotych. Więc można się spodziewać, że na jakieś proste wizyty ambulatoryjne, prostą diagnostykę, będzie zwiększony popyt, ale jeżeli chodzi o sektor szpitalny, to też nawet nie ma zbytniej podaży świadczeń po stronie sektora prywatnego, aby te potrzeby zdrowotne zaspokoić.

Na pewno będzie zwiększony popyt na usługi zdrowotne, ale proszę zwrócić uwagę, że z tej opcji skorzystają ludzie bardziej zamożni. My powinniśmy szukać rozwiązań opartych o publiczne finansowanie ochrony zdrowia, jeżeli chcemy los polskich chorych poprawić.

Mogą to być kontrakty NFZ-u z sektorem prywatnym, ale tylko publiczna ochrona zdrowia, w sensie finansowana ze środków publicznych, pozwoli odpowiedzieć na potrzeby polskich chorych.

Źródło: NewsMed
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...